Co w duszy gra (minirecenzja)

CO W DUSZY GRA / Soul

FILMWEB
IMDB


Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!

Za nami ciężki rok, którego mało kto się z nas (nawet w najczarniejszych snach) spodziewał, a przed nami kolejny, zdaje się równie niepewny czas. Nikt z nas nie potrafi przewidzieć, czy może być coś jeszcze bardziej złego niż miniony już rok 2020-ty, oraz czy ten obecny przyniesie choć częściowe ukojenie i jako taki powrót do normalności, czy jednak przyjdzie się nam zmierzyć z kolejnymi wyzwaniami jako ludzkość/społeczeństwo.

Dlatego też życzymy Wam, aby właśnie w prywatnych zmaganiach zarówno ze światem zewnętrznym, jak i własnym jestestwem, przyświecała Wam zarówno nadzieja na lepsze jutro, jak i zrozumienie dla drugiego człowieka. A przede wszystkim, żebyście byli zdrowi, bo od tego wszystko się zaczyna!

Jeśli chodzi natomiast o film jaki dla Was dziś wybraliśmy, to jest to obraz, którego zdaje się wielu ludziom w ostatnim czasie brakowało. Obraz ten bowiem jest nie tylko pełen nadziei, radości, czy niezliczonej ilość żartów, ale i wielu rozmaitych przemyśleń i analiz, które mogą nam pomóc zarówno w rozliczeniu się z dotychczasowym życiem, jak i w kreśleniu planów na przyszłość.


NOTATKI

Co w duszy gra to druga w zeszłym roku animacja połączonej wytwórni Disney-Pixaru, która ukazała się na platformie Disney+ w pierwszy dzień minionych świąt Bożego Narodzenia. Jednakże, w odróżnieniu nie tylko od wcześniejszego (i dość mocno przy tym bajkowego) Naprzód, ale i od wszelkich wyobrażeń związanych z typową animacją pełnometrażową, nie jest to bynajmniej kolejna szablonowa ‘bajeczka dla dzieci’. Zakładamy więc, iż mogą znaleźć się wśród Was i tacy, którzy ‘wyjdą’ z jego seansu lekko zniesmaczeni.

A wszystko to zarówno z powodu dość kontrowersyjnych założeń samej historii, nietuzinkowych rozwiązań jeśli chodzi o akcję, jak i przede wszystkim poruszonych przez niego dość odważnych kwestii. Bo nie dość, że tematy w nim zawarte są jednak dość mocno egzystencjalnej natury (i to nie tylko, jeśli chodzi o ten gatunek filmu), to jeszcze zarówno ogólna struktura Soul’u, jak i morał z niego płynący również mocno kłócą się z dotychczasowym trendem wśród pełnometrażowych animacji.

Co w duszy gra opowiada o pianiście jazzowym Joe Gardnerze, na co dzień nauczycielu muzyki w nowojorskim liceum, który pewnego dnia otrzymuje upragniony angaż w kwartecie słynnej (choć przy tym fikcyjnej) saksofonistki Dorothea’i Williams. Jednak, jak się można domyślać, sprawy szybko wymykają się spod ręki naszego bohatera, który zamiast na klubową scenę trafia do… zaświatów, w których to przyjdzie mu stoczyć walkę o powrót do życia, by w końcu spełnić w nim swoje największe marzenie.

Reżyserem obrazu jest Pete Docter, który stoi również za takimi wcześniejszymi przebojami Pixaru, jak Wall-e, Odlot czy W głowie się nie mieści. Drugim reżyserem jest tu natomiast kompletny debiutant na stołku reżyserskim, Kemp Powers, z którym (jak i z głównym bohaterem filmu) wiąże się dość ważna rewolucja, jeśli chodzi o filmy tego typu.

Ten pierwszy jest bowiem pierwszym czarnoskórym reżyserem w talii kalifornijskiego giganta z Emmeryville, natomiast drugi pierwszym głównym bohaterem filmu spod egidy słynnej wytwórni. To wszystko powoduje, iż zagłębiamy się w na co dzień dość mało mimo wszystko popularne meandry, jeśli chodzi o tę stronę animowanej kinematografii, co niesie w sobie całą masę smaczków z nimi związanych.

Bowiem w trakcie śledzenia losów naszego bohatera trafiamy tu m.in. do jednego z najważniejszych przybytków afroamerykańskiej kultury, czyli do… fryzjera. I nie jest to bynajmniej żaden żart, ponieważ nawet sam Jamie Foxx, czyli odtwórca głównej roli, podkreślił w jednym z wywiadów to, jak ważną funkcję w czarnoskórym społeczeństwie, zaraz obok pastora czy pań z salonu piękności, pełni właśnie ów mityczny fryzjer. :)

Jeśli chodzi o warstwę czysto techniczną filmu, to można się tu rozpływać nad każdym jego aspektem, od niesamowitej animacji, wykorzystującej najnowsze zdobycze techniki, po klimatyczną mocno jazzową ścieżkę dźwiękową (połączoną z typowymi dla Trenta Reznora i Atticusa Rossa syntezatorami), a także całą paletę zjawiskowych postaci, które się przewijają przed naszymi oczyma.

I choć animacja ta potrafi nas wielokrotnie rozbawić, czy zadziwić, to trzeba jasno powiedzieć, iż nie jest ona jednak dziełem skończonym. By nim być jej twórcy musieli by uniknąć wszelkich niedociągnięć czy błędów (zarówno w kwestiach logicznych, jak i rozwiązaniach fabularnych), ale więcej o tym, gdzie co i jak się w tym filmie dzieje (oczywiście bez spojlerów!) usłyszycie już w samym odcinku!

Na koniec trzeba jednak nadmienić (jeśli nie przekonały Was o tym dwa pierwsze akapity powyższych wypocin ;]), iż choć Co w duszy gra jest animacją dla dzieci, to jednak wydaje się, że tym razem usatysfakcjonuje on raczej głownie dorosłych widzów. A już na pewno skonfunduje i zmusi do przemyśleń, względnie wzruszeń, tego możecie być pewni.

Ale, żeby nie było tak strasznie poważnie, zdradzimy tylko, że Ci, którzy w podobnych produkcjach szukają przede wszystkim rozrywki, również będą mogli czuć się zadowoleni. Wszystko to przez sporą dawkę rozmaitych gagów, które spowodują wybuchy śmiechu zarówno u Was, jak i u Waszych milusińskich. W Stanach film ten dostępny na stacji Disney+, ale mamy nadzieje, że i w Polsce będzie można go obejrzeć już wkrótce, jeśli nie w kinach, to przynajmniej w streamingu!

Miłego słuchania!


Intro: Ryan Anderson – Stairwell (zmodyfikowane na potrzeby własne)
Podkład: Blue Dot Sessions – Low Light Switch (zmodyfikowany na potrzeby własne) 
Licencja.

Previous
Previous

Sound of metal (minirecenzja)

Next
Next

Król (minirecenzja)